Na początek jazda nowoczesną, naziemną kolejką linową Schwyz – Stoos, której otwarcie miało miejsce w połowie grudnia 2017 roku. Jej maksymalne nachylenie wynosi aż 47,73° (110%), a na trasie o długości 1.740 m pokonuje różnicę wysokości 744 m. Jedzie się naprawdę ostro w górę, a pasażer nawet tego nie odczuwa. Na mnie zrobiło to duże wrażenie. Niestety jazda trwa tylko kilka minut.
Spacer przez wioskę na wysokości 1’305 m n.p.m.
Kolejka zabiera nas do niewielkiej wioski Stoos, położonej na wysokości 1’305 m n.p.m., która jest znanym w tym regionie ośrodkiem wypoczynkowo – narciarskim. Przed sezonem było tam jeszcze cicho i spokojnie.
Początkowo trasa prowadzi przez wioskę, a potem cały czas w górę do Furggeli. Droga jest zygzakowata, o niedużym nachyleniu, dzięki czemu idzie się w górę całkiem sprawnie i bez większych problemów.
Na górze z kolei jest sporo schodów i niewielkich wzniesień. Przypomina to chodzenie po wielogarbnym wielbłądzie – raz w górę, raz w dół i tak do stacji Klingenstock.
Podczas marszu po górskim grzbiecie zachwyca panoramiczny widok na ośnieżone szczyty, a w dole na jeziora i pobliskie miejscowości. Nic więc dziwnego, że sporo turystów wybiera tę trasę.
Ruch jak na Marszałkowskiej
Na odcinku od Furggeli do Klingenstock ruch był jak na Marszałkowskiej. A my wpakowaliśmy się akurat pod prąd. Większość osób szła bowiem od stacji kolejki krzesełkowej Klingenstock do następnej kolejki górskiej Fronalpstock.
Z uwagi na to, że ścieżka na grzbiecie jest w niektórych miejscach dość wąska, a nieziemskie widoki odwracają uwagę, zachowajcie ostrożność, szczególnie przy wymijaniu innych spacerowiczów.
Na koniec dodam, że posiadacze abonamentu generalnego (GA) mają darmową jazdę naziemną kolejką linową Schwyz – Stoos (wchodzą na swój SwissPass).