Trasa nie jest ani za długa, ani za ciężka. Idealna na rozruszanie kości po zimie. Początek i koniec wędrówki znajdują się w Altstätten. Zatem zmotoryzowani mogą śmiało decydować się na ten szlak.
Pierwsze 20 minut od dworca kolejowego idzie się przez miasto Altstätten, które jest niewielkim, urokliwym miasteczkiem położonym wśród gór i dolin we wschodniej Szwajcarii, w kantonie Sankt Gallen. Liczy zaledwie 11.500 mieszkańców, którzy od ponad 1000 lat uprawiają tutaj winogrona i robią wino.
Dalej trasa wiedzie w górę do górskiej osady Fideren. Na tym odcinku można się zmęczyć, ale okolica jest przepiękna. Mija się niewielkie winnice, a w dole za nami rozpościera się panorama miasta z ośnieżonymi szczytami gór w tle. Warto zatem zatrzymać się na chwilę i popatrzeć za siebie.
Trzeba uważać, żeby nie zboczyć z trasy, bo tędy przebiega kilka szlaków. My się na chwilę zagapiliśmy, lecz szybko wróciliśmy na właściwe tory.
Po drodze napotkaliśmy różne, udomowione zwierzęta i trafiliśmy na samoobsługowy punkt sprzedaży świeżych jaj (w niedzielę była jajecznica na masełku). Na trasach do wędrowania często znajdują się, zwłaszcza przy gospodarstwach rolnych, takie punkty z lokalnymi wyrobami, serami, winem, miodem, jajkami. Warto zatem mieć przy sobie trochę drobnych.
Trasa powrotna biegnie głównie przez las, wzdłuż strumyka. W kwietniu było tam dość mokro i ślisko, zatem uważajcie.